O nas

30 lat doświadczenia

O konkurencyjności Stereo Style na rynku świadczy przede wszystkim kompleksowość usług dostarczanych klientom. Proces produkcji płyty to szereg etapów, a każdy z nich może być zrealizowany w Stereo Style.

Zaufało nam wiele gwiazd polskiej i światowej sceny muzycznej. Pracujemy m.in. na rzecz klientów indywidualnych oraz największych firm fonograficznych, wydawnictw prasowych, agencji reklamowych, dystrybutorów i producentów filmów, instytucji, przedsiębiorstw krajowych i zagranicznych.

mastering engineering, mixing stereo style, mixing sound

 

Laboratoryjne warunki, wzorowa wręcz dokładność i skrupulatna kontrola każdego z produktów to tylko niektóre z naszych atutów. Jakość nośników sprawdzana jest na każdym etapie produkcji.

Przewagę konkurencyjną zdobywamy dzięki najnowszym technologiom oraz fachowemu personelowi. Zadowolenie klienta jest nadrzędną wartością, którą kierujemy się we wszystkich działaniach firmy.

Jak to wszystko się zaczęło

„Prowadziliśmy z kolegą handel obwoźny. Prawie każdy tak zaczynał. Jeździliśmy na plac targowy. Po cukier, mąkę… Znajomy prowadził małą hurtownię muzyczną. Pytał, czy byśmy nie chcieli też handlować kasetami. No i tak się zaczęło… Zaczęliśmy na placach handlować kasetami…” — Marek Ziemianin.

„…Jeździliśmy praktycznie po całej Polsce. Mieliśmy taki okres, że Adam prowadził firmę fonograficzną w Szczecinie. On jeździł na północy: Szczecin, Kołobrzeg, Gdańsk, Zielona Góra, Poznań. Ja jeździłem od strony Krakowa: Bytom, cały Śląsk, Wałbrzych, Jelenia Góra, Wrocław. Wreszcie się spotykaliśmy, wymienialiśmy się kasetami od producentów. Ja zawoziłem mu krakowskich, a on ze Szczecina. Później on handlował u góry, ja u dołu kraju. Jeździliśmy do Lublina, do Rzeszowa, zjeździliśmy się dużo…” — Marek Ziemianin.

„Nagrywaliśmy na początku na magnetofony „Diora” ze względu na wysoką jakość i dostępność części. Szczerze mówiąc, lepsze były od Techników. Jakościowo – wytrzymalsze. Ustawiało się je poziomo i w rzędach. Wyglądało to w ten sposób, że ktoś kto to obsługiwał musiał wszystkie kieszenie otworzyć, włożyć kasetę odpowiednią stroną, zamknąć, przewinąć do początku, wcisnąć play na wszystkich kieszeniach, z matki puszczał sygnał na wszystkie magnetofony. Nagrywało się z prędkością jednokrotną lub dwukrotną. Taśma musiała dojść do samego końca. Wtedy wszystkie przyciski wybijały. Trzeba było nacisnąć otwieranie, wyciągnąć te kasety, załadować następne… i tą czynność powtórzyć. Dużo zależało też od szybkości tej pracy. Śmialiśmy się i mówiliśmy (nie tylko w naszej firmie, tylko w ogóle w branży), że to były „Ściany Płaczu”. Jak było 100 magnetofonów, to 200 kieszeni trzeba było otworzyć, 200 kieszeni załadować, no to trochę to trwało. Chodziło o to, żeby zrobić to najkrótszym czasie…” — Marek Ziemianin.